28.2.18

75. Recenzja "Bieg do gwiazd" Dominika Smoleń


Dziś mam dla was bardzo emocjonującą lekturę. Recenzję książki, która była najlepszym, co mnie w tamtym roku spotkało. Wprost nie mogłam się doczekać, by wam o niej opowiedzieć, ale musiałam poczekać. Przeczytałam ją dawno temu i nie jestem pewna, czy uda mi się w opisać te wszystkie emocje, które wtedy mną targały, ale będę się starać jak najlepiej przekazać wam swoje odczucia, co do tej powieści. Jedno mogę wam zdradzić już teraz, jeśli po nią sięgniecie, to nie będziecie w stanie jej zapomnieć. Historia Ady zawładnie waszym sercem, by na koniec je złamać. Oj, to nie będzie łatwa lektura. 

Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?
Cukrzyca. Słowo, które zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy klątwa?
Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami.
Bieg do gwiazd to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.

Czytałam ją jako ebook, wtedy jeszcze nie była wydana i wprost nie mogłam się doczekać, aż egzemplarz papierowy w końcu wyląduje w moich rękach. Ten czas upłynął szybciej niż się tego spodziewałam, ale to dobrze. Bo gdy w końcu trafiła w moje ręce, to po prostu się w niej zakochałam. I choć jeszcze nie przeczytałam jej po raz drugi, to na pewno to zrobię. "Bieg do gwiazd" zasługuje na to bardziej niż każda z książek, które przeczytałam do tej pory. Myślę, że porównanie jej do "Promyczka" Kim Holden, "Terapii" Kathryn Perez czy "Present perfect" Alison G. Bailey, którą dosłownie wczoraj przeczytałam, jest jak najbardziej prawdziwe i adekwatne. Ta książka, poruszyła nie tylko moje serce ale i rozum. To jedna z tych książek, które nie są tylko wypełniaczem nudnych chwil w naszym życiu, a stają się nim. W sensie naszym życiem. Sama nie wierzę, że to piszę. Ale tak właśnie jest! 

Polska potrzebuje takich książek, co do tego nie mam wątpliwości. W szczególności napisanych przez naszych polskich autorów! Nigdy wcześniej nie trafiłam na powieść, w której bohaterka walczyłaby z cukrzycą. Bardzo mało się o niej mówi, czasami mam wrażenie, że unika się jej na wszelkie sposoby. Depresja, rak, tak mówmy o nich. Myślimy, cukrzyca, nic takiego. Błąd. Cukrzyca to choroba, która zabija, której nie da się wyleczyć. Przyznam się wam, że mimo iż znałam jej objawy i następstwa z nią związane, to jakoś nie potrafiłam w to uwierzyć. A teraz czuję się jak ignorantka. Zawsze myślałam, że to nic takiego. Ot, wystarczy jedynie pilnować cukru i wszystko jest cacy. 

W mojej rodzinie, dziadzio choruje na tę chorobę już od ponad 30 lat. Babcia od dwóch. Nawet nie wiecie, jak bardzo, po zakończeniu czytania "Biegu do gwiazd" bolało mnie, że nigdy nie brałam tej choroby na poważnie. Dopiero w tamtej chwili otworzyły mi się oczy i spojrzałam na dziadzia całkowicie inaczej. Ujrzałam w nim zmęczonego, chorego człowieka, który każdego dnia wstaje z łóżka, choć jest to dla niego bardzo trudne. Wstaje, bo kocha żyć i nie wyobraża sobie nie wstać i nie spojrzeć babci w oczy. Ledwo chodzi, rany nie chcą mu się goić, jest cały czas zmęczony, ale nie poddaje się. 



I wtedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę go podziwiam. Gdybym ja była na jego miejscu, to stałabym się taka sama jak Ada, główna bohaterka powieści. Nie radziłabym sobie sama z sobą, straciłabym chęć do życia i chciałabym jedynie zakończyć to cierpienie. Dziadzio sobie z tym radzi, bo gdy zachorował, był dojrzałym mężczyzną, musiał walczyć by utrzymać rodzinę. Ale co w przypadku Ady, dziewczyny, która zachorowała mają zaledwie 7 lat? W czasie, gdy jej psychika dopiero się kształtowała, a rodzina się od niej odsunęła? Tak jak mówiłam, "Bieg do gwiazd" nie jest łatwą powieścią. Nie przeczytacie jej na jednym tchu, bo po prostu nie dacie sobie rady z cierpieniem, które się z niej wylewa. Oczywiście, są też momenty gdy serce rośnie i uśmiech pojawia się na twarzy. Jednak najczęściej serce prawie pęka na pół, gdy widzimy jak dziewczyna po raz kolejny zamyka się w sobie i chce po prostu odpłynąć. 

Tak, to przerażające. I jednocześnie, równie przerażające jest to, że jest to fikcja, ale realna. Mam na myśli to, że taki scenariusz naprawdę mógł się zdarzyć, sama znałam podobny przypadek, a osoba o której teraz mówię, również ma na imię Ada. I mieszka zaledwie ulicę dalej. Jednak, wracając do powieści. Nie potrafiłam zrozumieć rodziców Ady, miałam ochotę wejść do książki i im coś powiedzieć, zmusić ich by otworzyli oczy i zobaczyli co zrobili. To było dla mnie bardzo przykre, ale wytrzymałam. Czytałam dalej, a smutek mnie nie opuszczał. A w chwili gdy nikłe światełko nadziei na nowo rozbłysło i dało owoce, Dominika szybko je zgasiła, a owoce schowała gdzieś bardzo głęboko. Zakończenie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i na nowo uruchomiło potok łez. 

Nie spodziewałam się, że "Bieg do gwiazd" pozostawi po sobie takie zgliszcza. Wiedziałam, że nie przejdę obok tej historii obojętnie, ale nie sądziłam, że tak mocno mnie ona poruszy. Pozostawiła po sobie ogromnego kaca moralnego i książkowego, do dziś nie mogę o niej zapomnieć i cały czas w głowie przewijają mi się kolejne sceny, kolejne słowa, kolejne obrazy. Zakochałam się w bohaterach, w Adamie, Lenie, Łukaszu, Karolinie, w Adzie. Zostali oni wykreowani doskonale, nie są oni płascy i każda postać ma swoje miejsce w książce i każda coś wnosi. A historia pewnego chłopaka do dziś siedzi mi w głowie.

"Bieg do gwiazd" to niesamowicie głęboka opowieść o chorobie, załamaniu, miłości, potrzebie wsparcia, depresji która pochłania duszę. Mimo swojej tematyki, czyta się lekko i z ogromną przyjemnością. Nie sposób przejść koło niej obojętnie. Nie musicie się martwić także o to, że czegoś nie zrozumiecie. Na końcu książki jest słowniczek, w którym autorka wyjaśnia wszystkie pojęcia związane z cukrzycą, dzięki czemu zrozumienie przyjdzie wam łatwo i bez odrywania się od książki. Wcześniej wspomniałam, że nie da się przeczytać jej na jednym wdechu, co szczerze mówiąc, jest w połowie prawdą. Bo mimo tego, bardzo ciężko jest się oderwać, bo wciąga niemiłosiernie, zajmuje serce i umysł, wypełnia każdy atom ciała i nie pozwala myśleć o czymś innym. 

Jest to zdecydowanie najlepsza książka, jaką przeczytałam w ostatnich latach. Była ona po prostu cudowna, cu-do-wna! I żałuję jedynie tego, że ma tak mało stron i że zapewne nie dowiem się, co stało się dalej, bo zakończenie nie wyjaśnia nam wszystkiego, a pozwala samemu wymyślić co się stało później. Była ona nie tylko wspaniałą lekturą, dzięki niej zrozumiałam wiele rzeczy i na wiele rzeczy inaczej spojrzałam. Zmieniła moje myślenie, za co naprawdę bardzo Ci dziękuję, Dominiko. Nie jestem w stanie wyrazić swoich uczuć, bo po prostu brak mi słów. I to nie dlatego, że piszę tę recenzję jakiś czas po przeczytaniu BDG, tylko dla tego, że tego nie da się opisać. Tę opowieść trzeba przeżyć samemu. Do czego gorąco was zachęcam! 

Mogłabym powiedzieć więcej, mogłabym pisać o niej godzinami, ale po co? Pozwólcie, że posłużę się słowami rekomendacji, które napisałam i które możecie znaleźć w książce, bo to właśnie one najlepiej oddają moje uczucia. 

"Bieg do gwiazd" to opowieść, która już od pierwszych stron chwyta za serce i wiele razy je łamie. To przepięknie napisana historia dziewczyny, która przez własną chorobę i brak wsparcia ze strony rodziny staje się wrakiem człowieka. Nadzieja jednak umiera ostatnia. Poruszająca, bolesna, prawdziwa. Koniecznie przyszykujcie paczkę chusteczek, przydadzą się. 

Polecam z całego serducha, myślę że to czas rozpocząć własny bieg do gwiazd <3
Marlena Marszałek

23.2.18

74. "Łowca czterech żywiołów" Agata Adamska


Nie ma co ukrywać, od "Łowcy czterech żywiołów" oczekiwałam naprawdę wiele, wprost nie mogłam się doczekać tej książki, bo przewijała mi się praktycznie wszędzie gdzie spojrzałam. Zresztą, już sam fakt, że autorka jest Polką, był dla mnie jednym z ważniejszych powodów, by zapoznać się z tą powieścią. Czy książka spełniła moje oczekiwania? Czy jest ona warta uwagi? A może wręcz przeciwnie? Na te pytania, może nie dosłownie, ale odpowiem wam w dzisiejszej opinii. Postaram się jak najbardziej streścić, bo nie chcę zdradzić wam zbyt wiele, albo was zanudzić, a wiem, że często mi się to zdarza. "Łowca" jest pierwszym tomem cyklu "Legenda o Seantrze" i jednocześnie debiutem autorki. I tu pojawia się pytanie, czy jest to debiut, po który warto sięgnąć i który na dłużej zostanie w głowie?

Idąc na test zdolności magicznych, Aeryla Valnes jest przekonana, że okaże się, iż podobnie jak jej rodzice nie posiada żadnych predyspozycji. Jakiż szok przeżywa, gdy okazuje się, że ma niespotykane umiejętności panowania nad wszystkimi żywiołami. 

Opis z tyłu książki nie mówi nam wiele i to moim zdaniem bardzo dobrze, bo dzięki temu kompletnie nie wiemy czego się spodziewać. I choć niektórych może to razić, mówię oczywiście o tej oszczędności jeśli chodzi o opis, to ja sądzę, że za dużo też nie można wiedzieć ;) A czasami się zdarza, że zawiera on streszczenie całej książki i zanim ją przeczytamy, już wiemy za wiele. Oj, zdarzało się tak wiele razy. Ale mniejsza z tym. Przejdźmy dalej. 


Tak jak już wcześniej wspominałam, miałam wobec niej naprawdę ogromne oczekiwania. Nie powiem, że oczekiwałam powieści na miarę np. Harry'ego Pottera, czy Dworów, bo naprawdę ciężko im dorównać, ale czegoś co naprawdę mi się spodoba i na długo zostanie w mojej głowie. Co prawda, została w niej, bo choć przeczytałam ją w tamtym roku, to wciąż pamiętam co tam się działo, pamiętam moje odczucia i emocje, które we mnie wzbudziła, dzięki czemu jestem w stanie napisać tę opinię, bez większych problemów. Jednak, niestety, pamiętam też te rzeczy, które mojej oceny nie podniosą, a wręcz przeciwnie. Nie mówię, że książka była zła. Jednak bardzo wiele jej brakowało, co mam nadzieję, zostanie przez autorkę naprawione w przypadku kolejnego tomu, na który czeka z niecierpliwością. Już sam tytuł  tej książki, naprawdę bardzo mnie zaciekawił i bardzo chętnie po nią sięgnęłam (mhm, książka czekała na mnie jakiś czas i na recenzję również), przeczytałam ją szybko i z przyjemnością. Ale nie mogłam wyjść z wrażenia, że coś tu jest nie tak i czegoś tutaj brakuje. Ale nie jestem w stanie jasno określić czego. 

Słyszałam o tej książce naprawdę dobre opinie, na samym lubimyczytać.pl ma ona ocenę 7/10, więc to bardzo dobrze, aż przebierałam nogami z radości, gdy autorka mi ją wysłała. Jednak później to podekscytowanie opadło i książka czekała, hmm 4 miesiące na przeczytanie. I kolejne dwa na opinię. Sama nie wiem dlaczego tak jest, bo nie było to coś, o czym chciałam zapomnieć, bo naprawdę wsiąknęłam w ten świat i chętnie przeczytałabym kolejne tomy. Więc dlaczego? Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo po prostu nie mam pojęcia. Ale najważniejsze, że w końcu wzięłam się w garść i w końcu do niej usiadłam. 

Nie zdradzę wam za wiele, bo jeśli chodzi o fabułę, to skrywa ona w sobie wiele smaczków i sądzę, że przy moim rozpisywaniu się mogłabym przez przypadek powiedzieć za dużo i zniszczyć wam przyjemność z zapoznania się z tą książką. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że jeśli chodzi o historię, to jest naprawdę ciekawa, a świat stworzony przez panią Agatę, choć nie doskonały, to zachwyca i bardzo łatwo w niego jest w niego wsiąknąć i sobie go wyobrazić. Akcja, chociaż moim zdaniem odrobinę za wolna, to jest naprawdę satysfakcjonująca  i daje czytelnikowi to, co dobra książka powinna dać. Nie brakuje magii, walki, humoru, klimatu i tajemnicy która dręczy aż do ostatniej strony. A także bohaterów, którzy dodają całości smaczku, w szczególności główna bohaterka Aeryl Valnes, która nie daje sobie w kaszę dmuchać i pewien irytujący elf, który nie raz swoim zachowaniem sprawił, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który nie zawsze świadczył o rozbawieniu, a o zażenowaniu.



Jeśli chodzi o kreację świata, pomysł na fabułę i bohaterów, to autorka poradziła sobie naprawdę dobrze i zaskoczyła mnie tym. Również jej pióro jest naprawdę dobre, w szczególności jak na pierwszą powieść. Jednak, mimo tego, że całość czyta się lekko i przyjemnie, a książka liczy sobie ledwo 330 stron, to miałam pewne trudności z przebrnięciem przez nią. Nie mylcie tego słowa (przebrnięcia), z przedzieraniem się przez bagno, wiem że mogło tak to zabrzmieć. Chodzi mi raczej o to, że zdarzały się momenty, że naprawdę byłam zdziwiona i nie mogłam ruszyć dalej. I to przez to, że mimo iż książka z Harry'm Potterem nie ma nic wspólnego, oprócz faktu że pojawia się w obu książkach magia, to jakoś nie mogłam pozbyć się wrażenia, że bardzo mi wyżej wspomnianą historię o chłopcu z blizną na czole, ta książka przypomina. I niestety, teraz nie jestem wam w stanie powiedzieć skąd to odczucie.

"Łowca czterech żywiołów" bardzo mi się podobał, jednak czegoś tutaj zabrakło. Pomysł jest naprawdę interesujący i jeśli autorka dobrze poprowadzi opowieść w kolejnych tomach, to może to być cykl naprawdę wart uwagi, który na długo zapadnie w pamięć. Jednak, nie da się nie zauważyć, że jest to debiut i autorka dopiero się rozwija. Zdarzają się dłużyzny, momentami jest nudno, czasami irytująco, co wpływa na całokształt, ale jednak całość odebrałam naprawdę dobrze i wiem, że pani Agata skrywa w sobie ogromny potencjał, którego w pełni nie udało się jej tutaj wykorzystać. Ale jeśli się postara, a na pewno tak będzie, to sądzę, że w kolejnych tomach ujrzymy jak autorka rozkwita. Mam naprawdę ogromną nadzieję, że tak się stanie. Czytało mi się naprawdę przyjemnie, bardzo spodobała mi się ta historia. A po kolejne tomy sięgnę na pewno! 

Jeśli szukacie lekkiej powieści, którą przeczytacie w jeden wieczór i z ciepłem na serduchu odłożycie na półkę, to "Łowca czterech żywiołów". Książka ta nie raz was zaskoczy i choć na długo w głowie nie zostanie, to na pewno wzbudzi w was wiele emocji. Myślę, że mogę ją wam polecić, bo jest to coś innego a takich książek, na naszym rodzimym, polskim rynku nie ma wiele (w sensie napisanych przez rodzimych autorów) i jest ona naprawdę ciekawym doświadczeniem! A do tego okładka naprawdę cieszy oko! 

Pozdrawiam i życzę wam wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek

15.2.18

73. "Przełom" Michael C. Grumley - recenzja


Zapraszam dziś was na recenzję książki od Wydawnictwa NieZwykłego. Normalnie nie pisałabym wam tego na początku, ale tym razem, wbrew pozorom, ma to duże znaczenie. A dlaczego? Gdy poznałam to wydawnictwo, na samym początku ich kariery wydawniczej, to bardzo spodobała mi się jego nazwa. Już sama ona sprawia, że w jakiś sposób, chcemy mu zaufać i przekonać się, czy jest ona adekwatna jeśli chodzi o książki. Nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po wydane przez to wydawnictwo książki. Od razu obdarzyłam ich pełnym zaufaniem i aż zacierałam ręce, oczekując na ich debiut wydawniczy "Terapię" Kathryn Perez. Jeśli czytaliście moją opinię na temat tej powieści, to wiecie, że była ona strzałem w dziesiątkę. Niesamowicie mi się podobała i byłam pod naprawdę ogromnym wrażeniem. 

I dlatego też, bez wahania sięgnęłam po kolejną książkę wydaną przez to niezwykłe wydawnictwo. Nawet przez sekundę nie wątpiłam, że czeka mnie coś wyjątkowego, że czegoś takiego jeszcze nigdy wcześniej nie czytałam. I się nie myliłam. Wydawnictwo bardzo dba o to, by ich książki były jedyne w swoim rodzaju i by na długo zostawały w pamięci czytelnika. "Przełom" Michaela C. Grumleya już za mną, przede mną "Present perfect" Alison G. Bailey, jednak już teraz mogę powiedzieć, że jak na nowe wydawnictwo radzą sobie naprawdę doskonale, a ich pomysł na siebie jest po prostu perfekcyjny. 

W głębinach Morza Karaibskiego, atomowy okręt podwodny w tajemniczych okolicznościach zostaje nagle zmuszony do przerwania swojej misji. Na jaw zaczynają wychodzić niezwykłe fakty, a ich tropem śledczy, John Clay, dociera do niewielkiej grupy biologów morskich, która niepostrzeżenie znalazła się o krok od historycznego odkrycia. 

Z pomocą potężnego systemu komputerowego, Alison Shaw i jej zespół szykują się do przetłumaczenia pierwszego dialogu z drugim pod względem inteligencji gatunkiem na kuli ziemskiej. Dowiadują się jednak od swoich delfinów znacznie więcej, niż kiedykolwiek się spodziewali, kiedy na dnie oceanu odkryty zostaje tajemniczy obiekt – obiekt, który nigdy nie miał zostać odnaleziony.

Alison była pewna, że już nigdy nie zaufa wojsku. Jednak kiedy nieznana grupa okazuje nagłe zainteresowanie jej pracą, Alison zdaje sobie sprawę, że John Clay to prawdopodobnie jedyna osoba, której może zaufać. Wspólnie muszą rozwiązać niebezpieczną łamigłówkę, a jej najbardziej przerażający element to trzęsienie ziemi na Antarktydzie.

Jakby tego było mało, ktoś z zewnątrz próbuje ich powstrzymać. Czas ucieka... a nasze pojmowanie świata niebawem zmieni się na zawsze.

Dziś chcę wam opowiedzieć co nieco, o "Przełomie". Książka ta bardzo mnie zaskoczyła i byłam pod naprawdę ogromnym wrażeniem. Może się wydawać, że nie jest to tematyka dla każdego. I tutaj jesteście w błędzie. Na początku sama tak myślałam, jednak wystarczyło kilka stron i wiedziałam, że bardzo się myliłam. Pochłonęłam tę książkę we dwa wieczory (choć bardziej tutaj pasuje określenie "dwie noce") i długo nie mogłam się z niej otrząsnąć. 

Mimo, że wprost nie mogłam się doczekać tej książki, to obawiałam się, że ta tematyka może mi nie podejść. O ile wątek z delfinami i komunikacją z nimi od razu napawał mnie optymizmem, to co do reszty nie byłam tego tak pewna. I przyznam, że pierwsze kilka stron było dla mnie bardzo dezorientujące i ciężko było mi się wgryźć w tę wymagającą historię. Jednak bardzo lekki styl autora, pomógł mi przejść przez początek, a później już kompletnie przepadłam. Czytałam w środku nocy i jak na początku bardzo chciało mi się spać, to im dalej brnęłam w odmęty oceanu, tym bardziej nie mogłam wypłynąć na jego powierzchnię. Emocje tak bardzo mną targały, że odechciało mi się spać i siedziałam do 5 rano, chcąc jak najszybciej przekonać się jak to wszystko się rozwiąże. 

Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, mają wrażenie, że oglądam film. Akcja pędziła jak w hollywodzkim filmie i nawet nie pozwalała na porządne zaczerpnięcie oddechu. Całość sprawiła, że aż drżałam z podniecenia, momentami siłą powstrzymywałam się od krzyku irytacji, bądź złości. Uroniłam nawet łzę, co w moim przypadku bardzo dobrze świadczy o tej książce. Jest bardzo mało książek, które były w stanie wycisnąć ze mnie ten słonawy płyn. 

Widać, że autor włożył w tę powieść dużo serca i pracy. Wszystko jest doskonale dopasowane, rzeczy które wydają się nam kompletnie nie pasować, z biegiem fabuły idealnie odnajdują swoje miejsce, zaskakując czytelnika. Ciężko jest tutaj cokolwiek przewidzieć, co jest ogromnym plusem. Do tego bardzo przyjemny styl, wartka akcja, ciekawi i zapadający w pamięć bohaterowie, plus nowoczesna technologia i ogromna tajemnica, która nurtuje, wwierca się w głowę, dręczy. I najlepsze jest to, że nie wyjaśnia się ona tak od razu, na jednej stronie. Prawdę odkrywamy stopniowo, co jest bardzo dobrym zabiegiem, bo sprawia to, że jeszcze bardziej angażujemy się w opowiadaną historię. 

Jest to książka niepowtarzalna, nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim! Nazwanie jej dobrą, jest  niedopowiedzeniem. "Przełom" jest po prostu przefantastyczny. Bohaterowie mają w sobie to coś, co sprawia, że wydają się być prawdziwi. Łatwo zapadają w pamięć i zdobywają sympatię czytelnika. Nie obyło się również bez czarnego charakteru, chociaż nie wiem czy nazwanie go w ten sposób jest adekwatne. Ależ ten gość mnie denerwował, ileż nerwów przez niego zjadłam, miałam ochotę dosłownie rozszarpać go na kawałeczki i rzucić rekinom na pożarcie. Do tego, bohaterowie poboczni, których występuje tutaj całkiem sporo, nie są ograniczeni jedynie do wykonywanych zawód, tylko naprawdę wnoszą coś do historii. Nie są tylko pustym wypełniaczem. I to mi się bardzo podobało. 

Sam pomysł na tę książkę, uważam za naprawdę genialny. Jednak jednocześnie trudny do opisania, a panu Michaelowi udało się to praktycznie bez żadnego wysiłku. Wydaje mi się, że przyszło mu to z ogromną łatwością. Bardzo chciałabym poznać inne jego książki, bo w jego stylu, jest coś takiego, że wyróżnia się spośród tysięcy thrillerów sensacyjnych. Całość jest opowiadana przez trzech bohaterów, Alison, Clay'a i Kathryn. Najbardziej podobały mi się rozdziały Alison i delfinami. Czasami łapałam się na tym, że gdy był rozdział o np. Kathryn, to ja zerkałam dalej, nie mogąc się doczekać by wrócić do części opowieści o Alison. Niesamowicie mi się to podobało, nie tylko powolne odkrywanie mowy delfinów, ale też i komunikacja z nimi i to, co miały do przekazania. A obecność technologii, do której jeszcze wiele nam brakuje, jeszcze bardziej mnie przyciągała do tej książki. 

Nie sądziłam, że będzie to tak fascynujące, aż tak fascynujące! I jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem i nadal nie mogę przestać o niej myśleć. Zawiera ona w sobie pewne przesłanie, które bardzo mnie raziło, w dobrym sposób. Gdy ją skończyłam, to naprawdę ciężko było mi zasnąć, bo bardzo mną wstrząsnęła. A co do wydania, to jestem naprawdę zadowolona. Duża czcionka, świetna okładka, która przyciąga wzrok i świetny styl autora sprawiły, że dosłownie przepłynęłam przez tę powieść. I było to NieZwykłe doświadczenie! Chcę więcej! 

Serdecznie wam polecam "Przełom", nawet jeśli nie jesteście fanami thrillerów sensacyjnych. Wartka akcja, tajemnica, która zmieniła świat, przesymapatyczne delfiny, pełnokrwiści bohaterowie, historia która nie pozwala złapać tchu. Tym właśnie jest ta książka. I to nie wszystko! Koniecznie po nią sięgnijcie, a nie będziecie zawiedzeni. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania jej, bo każda minuta przy niej spędzona, była jak oglądanie doskonałego filmu. Oj, obejrzałabym ekranizację, oj obejrzałabym. Ta książka to czysta perfekcja, nawet gdybym chciała, to nie mam do czego się przyczepić. Wszystko jest jasne, czyta się z ogromną przyjemnością, a po jej skończeniu ciężko ot tak wyrzucić ją z głowy. Ukazuje nam ona nas, ludzi, jako naród, który zbyt pochopnie wyciąga wnioski. Ukazuje nas jako porywczych dzikusów, którzy kompletnie nie przejmują się innymi rasami. Nie mogę wam dokładnie wyjaśnić o co chodzi, ale jak przeczytacie, to przyznacie mi rację. Jesteśmy przerażający. I w tym tkwi sedno tej powieści. 

A może się mylę?

Koniecznie musicie ja przeczytać,
życzę wam wspaniałego dnia, Marlena Marszałek

14.2.18

72. Walentynki ze "Slammed" Colleen Hoover + Konkurs


Jako, że dziś są walentynki, to stwierdziłam, że opowiem Wam co nieco o mojej miłości. Rośnie ona powolutku, stopniowo, ale wiem, że będzie ona trwała. Zapraszam do recenzji książki "Slammed", ta książka moim zdaniem jest idealną pozycją na długi, zimowy walentynkowy wieczór. Już teraz mogę wam powiedzieć, że jeśli jeszcze nie znacie tej książki, to naprawdę dziwię się jakim cudem i dlaczego jeszcze tego nie zmieniliście. I dziwię się, jakim cudem ja nigdy wcześniej po nią nie sięgnęłam. 




Layken skończyła niedawno osiemnaście lat. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej niespodziewanie straciła ojca. Wraz z kochającą matką i młodszym bratem postanawiają zostawić za sobą przeszłość w Teksasie, by rozpocząć nowe życie w Michigan. Sprzedają dom, pakują rodzinne pamiątki i wyruszają na północ. Każde z nich z innymi obawami i planami na dalszą przyszłość. Zarówno Lake, jak i Kel nie chcą porzucać szkoły, przyjaciół, wspomnień związanych z ulubionymi miejscami. Boją się tego, co ich czeka prawie dwa tysiące kilometrów od domu. Prawdziwego domu. Julia też się martwi. Mimo to stara się dodać otuchy swoim dzieciom i wesprzeć ich w najtrudniejszych chwilach. 

Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że już pierwszy kontakt z sąsiedztwem z naprzeciwka zwiastuje poważne zmiany w rodzinnych relacjach. A to dopiero początek niezwykle emocjonalnej, momentami przezabawnej historii losów dwóch rodzin Cohen i Cooperów, w której nikt nie zdaje sobie sprawy, jak ich członkowie staną się sobie bliscy w obliczu śmiertelnej choroby i codziennych problemów.

Colleen Hoover coraz bardziej mnie zaskakuje. "Confess" było świetne, niesamowicie mi się podobało i nie spodziewałam się, że Colleen mnie zaskoczy, w szczególności w jeśli mówimy o debiutanckiej powieści. Jednak, gdy w moje łapki trafił pierwszy tom "Pułapki uczuć" w nowym, przepięknym wydaniu, to zrozumiałam, że "Confess" to zaledwie ułamek jej umiejętności. A gdy skończyłam "Slammed" to byłam pod ogromnym wrażeniem, że debiut może być tak dobry, a panią Hoover polubiłam jeszcze bardziej. 

Jednak, moja przygoda z twórczością tej autorki, nie była usiana płatkami róż. Na początku dziwiłam się, wiele razy głowiłam się, co takiego robi Colleen, że jest tak poczytną, znaną i lubianą pisarką. Wiele razy próbowałam się sama przekonać, ale jakoś nigdy nic z tego nie wychodziło. Pożyczałam książkę z biblioteki i koniec końców, leżała na półce aż do chwili gdy musiałam ją odnieść, jakoś mi było do niej nie po drodze. A teraz żałuję, bardzo żałuję, że wcześniej jej unikałam, bo jak teraz się okazało, wbrew temu co myślałam, straciłam naprawdę wiele. To dopiero moja druga przeczytana powieść tej autorki, a już wiem, że już niedługo szykują się Hooverowe zakupy. Na szczęście mogę to nadrobić. Nie mogę teraz jasno stwierdzić, że Colleen jest moją ulubioną autorką, ale wytrwale pnie się ona coraz wyżej i dotarcie do podium nie będzie dla niej żadnym problemem! I wiecie co? Bardzo mnie to cieszy, bo jej książki w jakiś cudowny sposób podnoszą mnie na duchu i ocieplają zamarznięte serce. 

Mimo, że opis nie brzmi jakoś niesamowicie, ot historia miłosna jakich wiele. Mamy chłopaka i dziewczynę, między którymi pojawia się miłość i przeszkody, które muszą pokonać. Jednak bardzo szybko przekonujemy się, że to nie prawda, już na pierwszych stronach przekonałam się, że jest to jedna z tych wyjątkowych książek, które wzbudzają w czytelniku cały wachlarz emocji. Nie sposób nie przeżywać tej historii, a emocje prawie rozsadzają serce, które w pewnym momencie już samo nie wie, co robić. Bić szybciej, czy się zatrzymać. To, co Hoover robi z serduchem powinno być karalne, mówię wam. 

Na początku wszystko jest proste. Mamy dziewczynę Layken i chłopaka Willa, oboje cierpią po stracie swoich bliskich i nie mają lekko w życiu. Ich spotkanie się zaraz po przeprowadzce Layken, daje im nadzieję, że szczęście naprawdę się im należy i że wystarczy, że wyciągną rękę a otoczy ich ono niczym bańka. Bohaterowie znają się niedługo, ale czują, że to właśnie jest to, że tego szukali całe swoje życie. Jednak w prawdziwym życiu nic nie przychodzi z łatwością, a czasami nie ważne jak mocno walczymy, nie damy rady pokonać trudności, które stanęły nam na drodze. Serce mówi, by wybrać ukochaną, ale rozum wie, że jest to niemożliwe i może to być początkiem końca. I to mi się niesamowicie podobało, że "Slammed" jest historią tak bardzo prawdziwą, że aż do bólu prawdziwą. To jest jej ogromny plus, że autorka na siłę nie próbowała wmówić nam, że życie jest proste i usłane różami. Realizm tej historii sprawia, że jeszcze lepiej się ją czyta.

Akcja powieści jest idealnie wymierzona, ani za szybka, ani za wolna, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie. Widać, że Colleen bardzo przemyślała sobie tę książkę i włożyła mnóstwo pracy w każdą jej stronę. Wszystko ze sobą idealnie współgra, niczym perfekcyjnie dostrojone skrzypce. A ja uwielbiam grę skrzypiec. Sam pomysł, choć na początku może wydawać się nudny i nijaki (przez to, że wiele jest takich historii), jest po prostu doskonały. Styl autorki ma w sobie coś magicznego, widać że wie co robi i robi to obłędnie! Coś, co z pozoru powinno być przewidywalne, Colleen napisała w taki sposób, że takie nie jest. Nie wiem jak, ale ona naprawdę ma talent. Tej książki się nie czyta, ją się pochłania na jednym tchu, z uśmiechem, bądź podkówką na twarzy. Płynie się przez nią, a oderwanie się od niej jest praktycznie niemożliwe.

Obok tej książki po prostu nie da się przejść obojętnie i niemożliwe jest by przeszła bez echa. Nie zapomnicie tak łatwo o tej historii, będzie was ona dręczyć, będziecie nad nią myśleć, a łzy nie raz, nie dwa pojawią się w waszych oczach. Obserwowanie zmagań bohaterów, tego jak sobie radzą po tragediach jakie ich spotkały, a także miłości o którą walczą, jest uzależniające i bardzo emocjonujące. Ta książka budzi emocje, szarpie sercem na wszystkie strony i zajmuje każdą jego część. 


Jej głównymi zaletami są nie tylko świetny styl autorki, ale także i lekki i przyjemny sposób prowadzenia historii. Do tego bohaterowie, których po prostu nie da się nie polubić. Są oni tak bardzo realistyczni, tak bardzo prawdziwi, że wydaje się nam, że istnieją naprawdę. I nie mówię tutaj tylko i wyłącznie od Willu i Layken, ale także i o innych bohaterach, których poznacie jeśli tylko sięgniecie po tę powieść. Fabuła nie jest przesłodzona, ani kiczowato irytująco, rażąca w oczy. Mam tutaj na myśli to, że świat nie jest wyidealizowany, a bohaterowie nie są płytcy. A obecność wierszy dodaje cudownego klimatu, co jeszcze bardziej angażuje emocjonalnie. Jak czytałam, to ze zniecierpliwieniem czekałam na kolejny wiersz, nie mogąc się go doczekać. Bo choć fanką wierszy nie jestem, to te bardzo mi się podobały. Nie mogę również nie wspomnieć o świetnym humorze, którzy nie raz sprawi, że uśmiechniecie się, bądź zaśmiejecie. Czyż to nie jest książka idealna? Wszystko jest doskonale dopasowane i mamy składniki, które są przepisem na hit. 

Bardzo podobało mi się to, że mimo iż miłość pojawiła się tutaj szybko, to nie była nachalna, ani, hmm jak to ująć, bezsensowna. A wręcz przeciwnie! Ta delikatność mnie zdziwiła i rozgrzała serducho. I nie tylko o miłości między Layken a Willem ;) Nie mogę się już doczekać, aż dotrą do mnie kolejne tomy, coś czuję, że rzucę się na nie jak dzikus. "Slammed" jest książką wspaniałą, wciąga, angażuje i nie pozwala się oderwać. Nawet nie sądziłam, że tak bardzo potrzebowałam takiej historii. Polecam ją wam serdecznie, jeżeli szukacie czegoś lekkiego, co na długo zostanie w waszej pamięci i będzie lekturą na jeden wieczór. Będziecie zadowoleni ^^ 

 A jeśli jej nie macie, a chcielibyście ją wygrać, to mam dla was niespodziankę! Napiszcie w komentarzu, dlaczego chcielibyście przeczytać tę książkę, a ja wybiorę jedną osobę i do niej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa YA, poleci egzemplarz powieści. Nie zapomnijcie mnie zaobserwować i dopisać wasz mail w komentarzu. 

Także, ja wam życzę wspaniałych Walentynek, wyniki za tydzień!
Pozdrawiam, Marlena Marszałek

12.2.18

71. Moje pierwsze spotkanie z Colleen Hoover "Confess"


"Confess" było moim pierwszym spotkaniem z Colleen Hoover. I to całkiem niedawnym, bo zaczęłam czytać tę książkę gdzieś pod koniec grudnia zeszłego roku, a skończyłam dzień po Sylwestrze, gdy już ból głowy odszedł a energia na nowo powróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Jednak nie byłam na to gotowa, naprawdę, nawet przez chwilę (mimo iż autorka jest z tego znana), nie przyszło mi do głowy to, że Colleen może złamać moje serducho. I to nie raz. Nie bójcie się, ta opinia nie będzie długa, bo jest to jedna z tych książek, które po prostu trzeba przeczytać samemu. 

Wielu z was pisało mi, że są jeszcze lepsze powieści od tej autorki niż "Confess", takie które dosłownie sprawią, że serce mi eksploduje. I naprawdę, zaczynam się tego bać. Bo jeśli już ta powieść, sprawiła że czułam się naprawdę mocno poruszona i kompletnie nie wiedziałam co myśleć, to ja się boję, co będę czuć np po "Ugly love", które w tej chwili grzecznie czeka sobie na półce, kompletnie gdzieś mając przekroczony o 2 tygodnia termin wypożyczenia tej książki w bibliotece. "Confess" mnie zabiło. I naprawdę nie mam ochoty oddawać tej książki, chyba muszę zaopatrzyć się we własny egzemplarz, bo jestem w tej książce po prostu zakochana. I jednocześnie jestem pod ogromnym wrażeniem. A mówicie, że są lepsze. Ja zaczynam się obawiać o moje biedne serce. 

Bo to, że sięgnę po kolejne, nie jest żadną tajemnicą. 


Znajdź w sobie odwagę, by wyznać… SEKRET 

PRAWDĘ 
MIŁOŚĆ 

Niewypowiedziane pragnienia, bolesna przeszłość i głęboko skrywane grzechy są dla Owena największą inspiracją. Utalentowany malarz kolekcjonuje anonimowe wyznania i przenosi je na płótno. Auburn od kilku lat walczy o odzyskanie normalnego życia i desperacko potrzebuje pieniędzy. Zakochanie się w przystojnym malarzu nie jest częścią jej planu, ale przekorne przeznaczenie stawia na swoim. Dziewczyna odkrywa jednak, że przeszłość ukochanego może odebrać jej to, co dla niej najważniejsze...

Wszystkie wyznania, które przeczytacie w tej powieści, są prawdziwe.


Wiele razy zastanawiałam się, co takiego jest w Colleen, że jest o niej tak głośno i jest tak uwielbiana. Jakoś nie mogłam się skłonić do sięgnięcia po jej twórczość, czego teraz (w momencie, gdy przeczytałam jeszcze "Slammed" z serii "Pułapka uczuć", recenzja we środę!), bardzo żałuję, że tak długo zwlekałam. Niesamowicie mi się spodobała ta historia, nie potrafiłam się oderwać, chociaż momentami bardzo tego potrzebowałam. Tej chwili oddechu, gdy akcja pędziła z zastraszającym tempie. Jednak tutaj muszę zaznaczyć, że akcja nie była jakoś szczególnie wyjątkowa, nie czułam że czytam coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam. Mimo tego, było w niej coś takiego, nie jestem pewna jak to określić, coś takiego co poruszało mnie do głębi i nie pozwoliło nawet na sekundę odłożyć powieści. Nawet zamykające się oczy i zaspany umysł nie były dobrym powodem by się oderwać. 

Nie jest to opowieść lekka, chociaż może się taka wydawać. Na początku nie ma tutaj nic niezwyczajnego, mamy tutaj bohaterkę, która jest tajemnicza i nie chce się przed nami otworzyć, mamy malarza, który maluje obrazy na podstawie cudzych wyznań. Mamy pewnego policjanta, który za wszelką cenę chce... A tego wam nie powiem, bo to spojler. Z każdą kolejną stroną, gdy Colleen odkrywa swoje sekrety, "Confess" staje się czymś więcej, niż tylko fikcyjną opowieścią. Z każdą kolejną stroną, coraz bardziej czujemy wylewające się z niej życie, jakby to wszystko było prawdą spisaną na kartach powieści. I właśnie to sprawia, że mogę nazwać ją niezwykłą. Jej realizm, tajemnice które poruszą każdego.

Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o przepięknych obrazach w środku powieści, które jeszcze bardziej umilają czytanie. Są tak cudowne, że bardzo dużą ilość czasu spędzałam na przeglądaniu ich i wzdychaniu. Chciałabym mieć taki talent, oj chciałabym. Gdyby nie te obrazy, to wydaje mi się, że całość wiele by straciła, więc cieszę się, że się one pojawiły. I do tego, jak dowiedziałam się, że wyznania z powieści są prawdziwe, nie zmyślone, to mnie zatkało. Z jednej strony, napełniło mnie to podziwem, a z drugiej, bardzo mnie to zasmuciło. A dlaczego? Bo wiele z tych wyznań było bardzo bolesnych. 

Książka naprawdę bardzo mi się podobała, czytało mi się ją niesamowicie przyjemnie i szybko. Styl Hoover jest naprawdę dobry, potrafi ona w bardzo ciekawy sposób opisywać różne zdarzenia i z łatwością tchnęła życie w tę powieść. Jestem naprawdę bardzo zaskoczona, bo nie spodziewałam się tego. A gdy nadszedł czas na ostateczne rozwiązanie akcji i zakończenie, to serce waliło mi tak mocno, że obawiałam się, że zaraz mi wyskoczy. A ostatni rozdział zostawił mnie z bardzo dziwnym uczuciami, których długo później nie mogłam ogarnąć, byłam zdumiona, skonfundowana, dosłownie brakło mi słów, bo nawet przez sekundę wcześniej nie pomyślałam, że coś takiego mogło się tam stać. To było piękne, ale jednocześnie trochę przerażające. Odkrycie tej tajemnicy było dla mnie czymś kolosalnym i nie potrafiłam w to uwierzyć. Jak dla mnie, idealny zabieg, idealnie pasujący do całości. To było coś... Wow. 

Wiele razy emocje prawie we mnie eksplodowały, a moje serce już ledwo wytrzymywało. Ja, która kiedyś nienawidziła takich książek, nie mogłam się oprzeć i oddałam całą siebie tej książce. I nie żałuję. Bo chyba zyskałam autorkę, po której książki będę sięgać chętniej niż po książki innych autorów. Colleen złapała mnie w swoje sidła i coś czuję, że szybko mnie z nich nie wypuści. Jeśli w ogóle to zrobi, a coś czuję, że chyba tak się nie stanie. No cóż, pozostaje mi jedynie czekać na resztę części "Slammed" i zabrać się za "Ugly love". Obserwowanie miłości dwóch głównych bohaterów, przeciwności które stanęły na ich drodze i całej reszty, sprawiło mi ogromną radość i momentami przysporzyło o ból głowy, hahaha. Polecam wam z całego serducha tę książkę, jeżeli lubicie książki pani Hoover a co do tej nie byliście pewni, koniecznie przeczytajcie. Ja jeszcze długo po jej przeczytaniu nie mogłam o niej zapomnieć, co bardzo dobrze o niej świadczy. Jest to naprawdę wspaniała powieści, która nie raz przyprawi was o łzę czy szybsze bicie serca. A jej oprawa sprawi wam jeszcze więcej radości. Ja teraz żałuję, że nie mam tej książki na własność. Pani Hoover naprawdę mi zaimponowała, jest pod ogromnym wrażeniem i nie mogę się doczekać aż poznam jej inne książki! 

Polecam wam "Confess" z całego serducha! A jeżeli czytaliście już wcześniej tę książkę, to dajcie mi koniecznie znać, jak się wam ona podobała ;)
Pozdrawiam i życzę wspaniałego dnia,
Marlena Marszałek

6.2.18

70. "Kroniki skrzatów. Cz.1 Marbella" Marbella Atabe



Swego czasu naprawdę uwielbiałam baśnie, mogłam czytać, bądź oglądać je godzinami. Bardzo mnie one fascynowały i jak byłam młodsza to spędzałam przy nich wiele czasu. Księżniczki, smoki, książęta, bardzo mocna granica między dobrem a złem, fraza, która każdy z nas kojarzy "Za siedmioma górami, za siedmioma lasami". Już samo myślenie o tym na nowo wznieca ciepło w serduchu i otula umysł wspomnieniami z dzieciństwa. Od razu widzimy baśnie braci Grimm, czy Andersena. Pisane z ogromną lekkością, niezwykle mocno zapadające w pamięć i wiele razy zekranizowane, z lepszym bądź gorszym skutkiem. I mimo, że z biegiem lat wyrosłam z tego, to jak tylko mam możliwość to bardzo chętnie sięgam po ten rodzaj opowieści. Bo pozwalają mi one znów poczuć się jak dziecko, znów uwierzyć że magia i smoki istnieją. Dorastanie jest bezlitosne a czasu ani nie zatrzymamy, ani nie cofniemy. 

Pamiętam, że jak miałam 12 lat, to strasznie chciałam być dorosła, mieć już chłopaka, pracę. A teraz skończyłam już 19 lat, w kwietniu skończę 20 i jedyne o czym marzę, to wrócić do czasów, gdy bawiła mnie zabawa lalkami czy pluszakami, a wszystko wokół wydawało się być magiczne. Na szczęście moja bogata wyobraźnia przy mnie została. I to w gruncie rzeczy właśnie dzięki książkom. Nie wyobrażam sobie żyć bez nich i bez wyobraźni. Wtedy dorosłe życie już całkowicie straciłoby kolory. Dlatego też, zawsze podziwiam pisarzy, którzy mimo tego, że są dorośli, to potrafią stworzyć powieści dla najmłodszych (i nie tylko), które swoją niewinnością i subtelnością potrafią obudzić dziecko w czytelniku. 

A mówię o tym wszystkim dlatego, że dziś chcę wam przedstawić moją opinię na temat książki "Kroniki skrzatów. Cz.1 Marbella" autorstwa Marbelli Atabe. Bardzo długo czekała ona na swoją kolej, jakoś nie mogłam się za nią porządnie zabrać i porcjowałam sobie ją po trochę. Jednak nadszedł i czas na nią, a ja cieszę się, że w końcu mogę wam o niej co nieco opowiedzieć. Mi się naprawdę bardzo podobała i mam wrażenie, że gdybym była dzieckiem to byłabym nią zachwycona. Ale po kolei ;)

Książka, którą wziąłeś do ręki, jest wyjątkowa. Nie znajdziesz w niej przemocy ani mrocznych postaci z horroru. Zachwycą Cię jednak piękne opisy, ciekawe dialogi i niezwykłe sytuacje, w jakich znajdą się bohaterowie tej baśni.

Być może uda Ci się dzięki swojej wrażliwości dotknąć świata skrzatów, olbrzymów i innych dziwnych stworzeń. Poznasz niezwykłe życie złej czarownicy, która mimo zamrożonego serca, przyprowadza na zamek małego smoka i obdarza go uczuciem. Może zobaczysz rzeczy i zjawiska na pozór codzienne i przez to nieznane, z zupełnie innej perspektywy, które na długo pozostawią wrażenie niedosytu i zaciekawienia. Chwil spędzonych na czytaniu nie będziesz chciał zamienić na żadne inne, kiedy poczujesz, że ta książka „żyje”. 

Głównych bohaterów mamy w sumie kilku, Amelkę, niezwykle uroczego Gutka, czy olbrzyma Teodora. Jednak, cała opowieść opiera się głównie na postaci dziewczynki, mieszkającej w Dolinie Stokrotek małej Amelce, której towarzyszy ukochana babcia i suczką Tulą. Obie są zadowolone ze swojego życia i bardzo się kochają, ale czują się samotne, swoją piękną dolinę zamieszkują same. Dziewczynka ma bardzo ważną misję do wypełnienia i niedługo ruszy w podróż, która wszystko zmieni. Wiele lat temu ludzie i olbrzymy żyli w zgodzie i ogromnej przyjaźni, co babcia Amelki jeszcze pamięta i za czym bardzo tęskni. Jednak, zła wróżka Marbella, nie mogąc tego znieść sprawiła, że od tamtej pory zapanował niepokój i niezgoda, a mieszańcy byli skłóceni. W rękach Amelki leży przyszłość olbrzymów i ludzi. Czy małej dziewczynce uda się ich pogodzić i sprawić, by olbrzymy znów odwiedzały Dolinę? I czy Marbella naprawdę jest taka zła, jak o niej mówią? Czy jest ktoś, kto może rozgrzać jej serce i obudzić w niej dobro? 


Całość liczy sobie ponad 480 stron, jednak dzięki lekkiemu stylowi, jak to baśnie mają w zwyczaju, czyta się naprawdę bardzo szybko i niezwykle przyjemnie. Na początku ciężko jest się wciągnąć, jednak z każdą kolejną stroną coraz bardziej wsiąkamy w ten przesycony magią świat, obserwujemy z uśmiechem losy nie Teosia, Gutka i Amelki, niecierpliwie czekając aż w końcu się one połączą. Nie sposób nie polubić bohaterów. Są tak cudownie sympatyczni, że ciężko się od nich oderwać i z ogromną przyjemnością śledzi się ich poczynania. Baśń ta, tak nierealna, a jednocześnie zadziwiająco prawdziwa, jest jedną z tych, które mogłyby trwać po wsze czasy a na pewno by się nie znudziła. Może to właśnie dzięki bohaterom, którzy są jej naprawdę ogromną zaletą, może to dzięki historii, może dzięki temu, że ma w sobie coś takiego, co porusza te najgłębiej skryte struny nawet u dorosłego czytelnika. 

Zastanawiam się, co mogę wam powiedzieć na jej temat. Nie jest to jedna z tych książek, o których można opowiadać godzinami i bez zawahania. Chodzi mi o to, że mimo iż się staram, to naprawdę ciężko mi znaleźć jakiekolwiek słowa. Nie będziecie w stanie, jeśli po nią nie sięgniecie, wyczuć tej woni magii, która przemierza każdą z jej stron. Przepiękne opisy, szczegółowe, ale jednocześnie nie męczące, sprawiają że wyobraźnia zaczyna działać z pełną mocną podsuwając do głowy tysiące obrazów utworzonych ze słów napisanych przez panią Marbellę. Czuć w tej powieści niezwykłe ciepło, a także ogromne zaangażowanie i serce w nią włożone. Autorka, pisząca pod pseudonimem, jest cudowną osobą, o wielkim sercu i to objawia się w "Kronikach". Każda strona jest tego niepodważalnym dowodem. Włożyła w nią dużo serca i dzięki temu ta książka żyje swoim życiem. 

Niesamowicie polubiłam Gutka i jego relacje z książkową "złą" wróżką Marbellą. Ta powolna przemiana, rodząca się między nimi przyjaźń, były dla mnie naprawdę miłą odskocznią od trudnych chwil w moim życiu. Pozwoliła mi ona odetchnąć i choć na chwilę nie myśleć o dręczących mnie problemach. Bardzo się zaangażowałam w tę opowieść i z przykrością zdałam sobie sprawę, że te 490 stron, okazało się być jednak zbyt małą ilością. Dzięki tej książce mogłam znów poczuć się jak dziecko, mogłam znów doświadczyć magii, zobaczyć prawdziwego, przeuroczego smoka z przepięknym długim futrem, mogłam  poczuć siłę przyjaźni, rodzinnej miłości, tak całkowicie innej od tej, którą ja znam. Miłości bezgranicznej, dozgonnej, potrafiącej pokonać każdą przeszkodzę. To było wspaniałe doświadczenie. 

Nie mogę jednak nie wspomnieć o wadach. Ogromną zaletą są bohaterowie, bajkowe opisy, czy sam sposób prowadzenia historii, jednak to nie wszystko. Sądzę, że dziecko byłoby zachwycone i z otwartymi ustami słuchałoby opowieści, jednak mnie czasami bardzo irytowała bardzo powolna akcja, która momentami była bardzo monotonna. Dopiero gdzieś od 250 strony, gdy pojawiły się części opowieści z sześciorękim Gutkiem, całość nabrała tępa i zaczęłam czytać z większą przyjemnością. Do to tego, mam naprawdę ogromne ale, jeśli chodzi o wydanie. Papier jest straszny, cienki, przez co prawie 500-stronicowa książka wygląda na 300-stronicową, co niestety oznacza, że książka jest bardzo ciężka i trzyma się ją naprawdę nieporęcznie. Na początku nie jest źle, ale im dłużej się czyta, tym bardziej wbija się ona w palce i sprawia dyskomfort. 

Jednak, jedną z wielu zalet, o której wam nie wspomniałam, są rysunki w środku książki, wykonane przez samą autorkę, które dodają klimatu i jeszcze mocniej pozwalają się wczuć w opowieść, które moim zdaniem są naprawdę przepiękne. Jestem pewna, że zatrzymam tę książeczkę i jeśli w przyszłości będę mieć dzieci, to uraczę ich tą przepięknie napisaną historią. Coś czuję, że będą zachwycone nie tylko nią samą, ale również i rysunkami. 

Jednak, wbrew pozorom, nie jest to książka tylko dla dzieci. I dorośli mogą w niej znaleźć coś dla siebie. Przekazuje ona wartości, których niestety, w tych czasach zaczyna brakować, co niestety jest dosyć przykre. Historia, mimo że nie jest jakoś szczególnie wartka, to ma w sobie coś takiego, co nie pozwala się oderwać i napełnia serce niezwykłym ciepłem. A magia przepełnia każdą stronę i rozgrzewa każde nawet najbardziej zatwardziałe serce. 

Mogę ją wam z czystym sumieniem polecić, bo jest to naprawdę lekka, podnosząca na duchu opowieści, która na długo zostanie w pamięci. Mi się bardzo podobała, bo dzięki niej przypomniałam sobie czasy, gdy wróżki, smoki i magia były moją codziennością. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego, co pozwoli się oderwać od trudności życia codziennego, to trafiliście idealnie. Ta książka jest dla was! Idealna na późne wieczory z kubkiem herbaty i czymś słodkim do przegryzienia. A także idealna dla najmłodszych!

Życzę wam wspaniałego dnia, 
Marlena Marszałek

5.2.18

Książkowe zapowiedzi - luty 2018 - Musisz to mieć!



Luty to najkrótszy miesiąc roku, ale to nie oznacza, że nie obfituje w wiele wspaniałych książek, które tylko czekają, aż po nie sięgniecie! Jestem tutaj by przedstawić wam kilkanaście moim zdaniem, najciekawszych premier tego miesiąca. Wybór był dla mnie bardzo trudny i najchętniej przedstawiłabym wam więcej niż te 16, bo tyle mi ich wyszło tym razem (pierwotnie miało być 10, ale nie potrafiłam się zdecydować), ale nie chciałam przesadzić z długością i ilością. Ale mniejsza z tym, zapraszam do zapoznania się z książkowymi premierami. Będziecie zachwyceni!


"Martwa jesteś piękna" Belinda Bauer | Data premiery: 28 luty | Wydawnictwo: Muza | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf.


Eve Singer zarabia na życie, opisując zbrodnie. Pracuje w telewizji jako reporterka kryminalna, ale jej kariera utknęła właśnie w martwym punkcie. Eve zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, by sprostać oczekiwaniom żądnych sensacji widzów. Podobnie jest z mordercą: on również karmi się śmiercią, która go fascynuje. 

Ma w zwyczaju reklamować swoje makabryczne występy, chce, żeby cały świat podziwiał piękno umierania. Kiedy kontaktuje się z Eve, dziennikarka początkowo cieszy się, że jako pierwsza będzie mogła przesłać relację z miejsca zbrodni. Jednak szybko zrozumie, że zabójca ma dwie obsesje. 

Pierwszą jest mordowanie ludzi w miejscach publicznych. A drugą – ona sama…



"Przełom" Michael Grumley | Data premiery: 7 luty | Wydawnictwo: NieZwykłe | Cena: 38,90 zł | Liczba stron: 380


W głębinach Morza Karaibskiego, atomowy okręt podwodny w tajemniczych okolicznościach zostaje nagle zmuszony do przerwania swojej misji. Na jaw zaczynają wychodzić niezwykłe fakty, a ich tropem śledczy, John Clay, dociera do niewielkiej grupy biologów morskich, która niepostrzeżenie znalazła się o krok od historycznego odkrycia. Z pomocą potężnego systemu komputerowego, Alison Shaw i jej zespół szykują się do przetłumaczenia pierwszego dialogu z drugim pod względem inteligencji gatunkiem na kuli ziemskiej. Dowiadują się jednak od swoich delfinów znacznie więcej, niż kiedykolwiek się spodziewali, kiedy na dnie oceanu odkryty zostaje tajemniczy obiekt – obiekt, który nigdy nie miał zostać odnaleziony.

Alison była pewna, że już nigdy nie zaufa wojsku. Jednak kiedy nieznana grupa okazuje nagłe zainteresowanie jej pracą, Alison zdaje sobie sprawę, że John Clay to prawdopodobnie jedyna osoba, której może zaufać. Wspólnie muszą rozwiązać niebezpieczną łamigłówkę, a jej najbardziej przerażający element to trzęsienie ziemi na Antarktydzie. Jakby tego było mało, ktoś z zewnątrz próbuje ich powstrzymać. Czas ucieka... a nasze pojmowanie świata niebawem zmieni się na zawsze.




"Surogatka" Louise Jensen | Data premiery: 28 luty | Wydawnictwo: Burda | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf.


Znasz to uczucie? Kiedy zależy ci na czymś tak bardzo, że prawie byłabyś gotowa za to zabić? Uważaj, o co prosisz…

Kat i jej mąż Nick próbowali wszystkiego, żeby zostać rodzicami, i po kolejnej porażce są bliscy rezygnacji. Jednak przypadkowe spotkanie z Lisą, przyjaciółką Kat z dzieciństwa, daje parze ostatnią szansę na spełnienie marzeń.

Ale przeszłość Kat i Lisy jest pełna mrocznych sekretów. Co gorsza, Kat podejrzewa, że Lisa nie mówi jej wszystkiego.

Dla Kat to miała być prosta historia ze szczęśliwym zakończeniem – jednak z biegiem czasu na jej perfekcyjnym życiu zaczynają pojawiać się rysy i pęknięcia. W końcu staje się jasne, że kobieta nie może dłużej uciekać przed własną przeszłością, jeśli chce ocalić rodzinę…




"Do zobaczenia w kosmosie" Jack Cheng | Data premiery: 28 luty | Wydawnictwo: YA! | Cena: 34,99 zł | Liczba stron: 320


Ziemia jest okrągła, ale to nie znaczy, że każda podróż ma swój kres.

Bohaterem książki jest 11-letni Alex, dumny właściciel Carla Sagana – najmądrzejszego szczeniaka na świecie. Ojciec Alexa od dawna nie żyje, starszy brat mieszka daleko, a matka ma zazwyczaj „ciche dni” i sama wymaga opieki. Alex interesuje się astronomią – na swoim „złotym iPodzie” nagrywa subiektywną, żywiołową relację z życia na Ziemi, którą pewnego dnia planuje wysłać w kosmos, najlepiej w samodzielnie skonstruowanej rakiecie. 

Alex wyjeżdża na festiwal skupiający podobnych mu miłośników rakiet i astronomii. Ponosi wprawdzie nie jedną porażkę, ale poznaje za to ludzi, z którymi rusza w dalsza drogę, w poszukiwaniu śladów własnego ojca i nie tylko…






"Piękne samobójczynie" Weingarten Lynn | Data premiery: 15 luty | Wydawnictwo: Feeria Young | Cena: 37,90 zł | Liczba stron: 336


Jak to jest mieć najprawdziwszą przyjaciółkę, taką, która zawsze cię obroni, z którą rozumiesz się bez słów, która jest ważniejsza nawet niż chłopak? June miała niesamowite szczęście. W jej życiu był ktoś, z kim łączyła ją absolutnie wyjątkowa więź, jakby wspólne sekrety spajały silniej niż cokolwiek na świecie. Bo June i Delia do niedawna były nierozłączne.

Rok temu wydarzyło się jednak coś, co sprawiło, że zaczęły się od siebie oddalać. Wieczór we troje, alkohol, dziwna gra… A teraz? Teraz Delia jest martwa i nic już nie da się naprawić. Tylko czy na pewno sama odebrała sobie życie? Przecież nie bała się nikogo i niczego na świecie…

June desperacko chce dotrzeć do prawdy – czuje, że jest to winna dawnej przyjaciółce. Jeszcze nie wie, że ta prawda doprowadzi ją na skraj… No właśnie, czego?





"Idealna dziewczyna" Carrie Blake | Data premiery: 15 luty | Wydawnictwo: Burda | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 300


Zderzenie z nowojorską rzeczywistością sprawia, że młoda Isabel Archer porzuca marzenia o karierze aktorskiej i podejmuje pracę w sklepie z materacami, żeby związać z koniec z końcem. Znużona tym zajęciem dziewczyna pragnie nowej roli we własnym życiu. Gdy para przyjaciół zachęca ją do założenia konta na Tinderze, Isabel odkrywa, że wciąż może grać, zamieniając pierwsze – i jedyne – randki w mały teatr i obsadzając siebie w roli Dziewczyny Idealnej dla każdego mężczyzny, z którym się spotka. To dla niej niewinna zabawa, która kończy się buziakiem na dobranoc i niczym więcej – do czasu, gdy Isabel spotyka Matthew – diabelnie przystojnego i czarującego mężczyznę, który pracuje dla Vala Mortona, byłej gwiazdy kina i potężnego magnata nieruchomości.

Gdy Isabel przyznaje się Matthew do swoich gierek, mężczyzna chce dołączyć do teatru, jednak reguły zaczynają się zmieniać. Dziewczyna traci kontrolę nad scenariuszem i sama staje się marionetką posłusznie biorącą udział w rozmaitych seksualnych grach i wyzwaniach, które wymyśla jej nowy partner. Jednak wkrótce Isabel zaczyna się zastanawiać, czy to na pewno Matthew pociąga za sznurki…

Wrodzona intuicja i poczucie moralności zaczynają ją zawodzić, w miarę jak coraz bardziej pogrąża się w mrocznym świecie, rozkoszując się seksualnymi doświadczeniami, o jakich wcześniej nie śniła.

Jednak gdy ukochany przydziela jej ostatnią rolę, erotyczna gra wymyka się spod kontroli i nabiera przestępczego wymiaru, a Matthew i Isabel oboje stają się bezwolnymi marionetkami w rękach Mortona…




"Szpilki za milion" Izabela Szylko | Data premiery: 15 luty | Wydawnictwo: Burda | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf.


Uczciwy złodziej, perfidna celebrytka i oszukany kochanek – to musi być mieszanka wybuchowa!

Jacek Sparowski tego samego dnia traci pracę, dziewczynę i dach nad głową. Kiedy wynajmuje pokój u ciotki przyjaciela i zostaje zatrudniony w nowej firmie, wydaje się, że pech wreszcie przestanie go prześladować. Ale prawdziwe kłopoty dopiero się zaczynają.

Lola Marini – polująca na bogatego męża celebrytka, prywatnie była żona Sparowskiego, która kiedyś perfidnie go wykorzystała – planuje szalony przekręt mający jej przynieść fortunę. Na dodatek zabójczo atrakcyjna i wyrachowana Lola chce wrobić w tę aferę przyjaciela Jacka.

Jacek postanawia więc go ratować, a przy okazji wyrównać rachunki ze swoją byłą żoną. Zaczyna się walka z czasem, mnożą się niespodzianki, a zagadek do rozwiązania wciąż przybywa. Jak przechytrzyć oszustkę, kiedy największym przeciwnikiem jest własna uczciwość? W tym niełatwym zadaniu pomaga bohaterowi jego gospodyni – emerytowana policjantka, dla której przejście na ciemną stronę mocy również staje się życiowym wyzwaniem.

Dość szybko okazuje się, że w tym wyrafinowanym przekręcie bierze udział ktoś jeszcze, a główną rolę w komedii pomyłek odgrywają… drogocenne szpilki.


"Królestwo ze szkła" Valentina Fast | Data premiery: 15 luty | Wydawnictwo: Media Rodzina | Cena: 29 zł | Liczba stron: 256


Siedemnastoletnia Tatiana prowadzi spokojne życie w Królestwie Viterry – idealnym państwie z przyszłości, zamkniętym pod szklaną kopułą. Choć marzy o pracy złotnika, ciotka zgłasza ją do eliminacji Wyboru żony dla księcia Viterry. Tatiana trafia do pałacu, gdzie wraz z innymi konkurentkami będzie współzawodniczyć o koronę. 

Na rywalki czeka jednak czterech aż przystojnych chłopaków i dodatkowa zagadka – który z nich jest księciem?

Wykwintne życie na królewskim dworze, piękne stroje, występy w telewizji, ale także twarde reguły gry i zakulisowe intrygi wśród zawodniczek – to wszystko stanie się udziałem głównej bohaterki. Tatiana zmagać się będzie także z własnym sercem, które głuche na głos rozsądku zaczyna mocniej bić na widok jednego z poznanych chłopców...



"Tkanki" Dominika van Eijkelenborg | Data premiery: 22 luty | Wydawnictwo: Kobiece | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 448


Nastoletnia Evi Brouwer cierpi na poważną chorobę serca i do życia potrzebuje przeszczepu, przez co jej matka przechodzi załamanie. Kiedy zrozpaczona kobieta powoli zaczyna tracić nadzieję, niespodziewanie pojawia się ratunek. Dawcą serca zostaje młoda dziewczyna Finya, która zginęła w wypadku samochodowym.

Nikt nie podejrzewał, że przeszczepione serce zachowa wspomnienia i cechy osobowości Finyi. Wkrótce nowy organ staje się intruzem, który całkowicie przejmuje kontrolę nad Evi. Nastolatkę zaczynają dręczyć sny, których nie potrafi zrozumieć, a jakaś tajemnicza siła prowadzi ją w nieznane dotąd miejsca i pcha w ramiona tajemniczego Sandera.

Matka Evi czuje, że dopiero teraz może stracić córkę na zawsze i postanawia zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Czy zdoła przekonać kogoś, że z jej córką dzieje się coś strasznego? Czy nowe serce chce zaszkodzić dziewczynie?

Dominika van Eijkelenborg, znana z książki "Kiedy będziemy deszczem", ponownie zmusza do przedefiniowania światopoglądu swoich czytelników. Wprowadza ich w stan lekkiego niepokoju, kiedy roztacza przed nimi wizję ciężkich do wyjaśnienia zdarzeń. Czy to możliwe, że serce dawcy przejmuje kontrolę nad uratowaną osobą?


"Kredziarz" C. J. Tudor | Data premiery: 28 luty | Wydawnictwo: Czarna Owca | Cena: 34,99 zł | Liczba stron: 384 | RECENZJA 


W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.

"Najlepiej zacząć od początku.
Sęk w tym, że nigdy nie doszliśmy do porozumienia, kiedy to wszystko się zaczęło. Może w dniu, w którym Gruby Gav dostał na urodziny wiadro z kredami? Czy jak zaczęliśmy nimi rysować tajemnicze symbole? Albo kiedy same zaczęły się pojawiać? A może wtedy, kiedy znaleziono pierwsze zwłoki?" 
fragment

To Kredziarz podsunął dwunastoletniemu Eddiemu pomysł, by porozumiewać się z przyjaciółmi za pomocą rysunków kredą. To był ich kod, do czasu gdy symbole doprowadziły ich do ciała dziewczynki. Wtedy zabawa się skończyła.

Trzydzieści lat później Ed dostaje kopertę. Znajduje w niej tylko kawałek kredy i rysunek człowieka z pętlą na szyi. Zdaje sobie sprawę, że gra sprzed lat nigdy się nie skończyła…


"Bieg do gwiazd" Dominika Smoleń | Data premiery: 5 luty | Wydawnictwo: Szara Godzina | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 320


Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?

Cukrzyca. Słowo, które zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy klątwa? Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami.

"Bieg do gwiazd" to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.





"Woła mnie ciemność t. 1" Agata Suchocka | Data premiery: 14 luty | Wydawnictwo: Iniutium | Cena: 44,90 zł | Liczba stron: 384


Armagnac Jardineux, potomek plantatorskiej rodziny z Luizjany, udaje się w podróż do Europy, by zdobyć wykształcenie i posmakować rozrywek Starego Kontynentu. Tymczasem wojna secesyjna pustoszy Południe, pochłaniając rodzinny majątek i na zawsze oddzielając go od bliskich. Wkrótce zarówno jego krewni, jak i rodzinna fortuna pozostają tylko wspomnieniem.

Pozostawiony sam sobie w Londynie, Armagnac topi smutki w alkoholu. Jedyne, co potrafi i czym może zarobić na życie, to z wirtuozerią grać na fortepianie. Właśnie dzięki tej umiejętności poznaje młodego skrzypka, Lothara Mintze, oraz jego mecenasa − lorda Huntingtona. Wyniesieni z rynsztoka wprost na salony, muzycy szybko zdobywają uznanie i zaczynają się pławić w uwielbieniu śmietanki towarzyskiej, uzależniając się od luksusów i cielesnych przyjemności.
Armagnac jednak niezbyt długo cieszy się nowym, pełnym przyjemności życiem – wkrótce odkrywa, że dawna tajemnica związała losy jego babki, Blanche Avoy, z lordem Huntingtonem. Lektura pamiętnika Blanche zasiewa w sercu pianisty ziarno niepokoju. Czy to możliwe, by jego babka wiele lat temu opisywała tego samego mężczyznę, który teraz bawi się jego losem? Czy młodemu muzykowi uda się uwolnić od Huntingtona, gdy pozna jego mroczne tajemnice?

Bohater nawet nie wyobraża sobie, jak wysoka jest cena sławy…
Woła mnie ciemność to przesycona emocjami i pełna erotycznego napięcia powieść drogi, zapis moralnego upadku i wędrówki ku zagładzie początkowo niewinnego bohatera, który porzuca wpojone mu za młodu ideały. Rozbrzmiewająca muzyką i przepojona gotycką atmosferą historia, nawiązująca do klasycznych powieści grozy − z bohaterami, w których można się zakochać już od pierwszych stron − gwarantuje mnóstwo zwrotów akcji i kunsztowną ucztę dla zmysłów!

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić dorosłych.


"Royals. T.1 Kochanka księcia" Geneva Lee | Data premiery: 23 luty | Wydawnictwo: Kobiece | Cena: 36,90 zł | Liczba stron: brak inf.


Pierwsza część bestsellerowej trylogii "Royals", która urzeknie każdą kobietę.

Na przyjęciu z okazji ukończenia studiów na Uniwersytecie Oksfordzkim Clara Bishop spotyka intrygującego mężczyznę o demonicznym spojrzeniu. Chociaż ich znajomość miała skończyć się na jednym pocałunku, to nie może o nim zapomnieć. Mężczyzna wydawał się jej bardzo bliski, jakby skądś go znała. Kiedy do drzwi Clary pukają paparazzi, okazuje się, że tajemniczym przystojniakiem był książę Alexander. Prawowity następca tronu to niebezpieczny bad boy, który słynie z tego, że zawsze dostaje to, czego pragnie. Jego najnowszym kaprysem staje się Clara. Alexander proponuje jej układ, w którym dziewczyna zostanie jego sekretną kochanką.

Czy zdołają utrzymać swój związek w tajemnicy? Czy niebezpieczny książę poczuje do Clary coś więcej?



"Eksperyment" Luke Dittrich | Data premiery: 14 luty | Wydawnictwo: Znak | Cena: 49,90 zł | Liczba stron: 496


Historia tego, jak nauka korzystała z nieetycznych narzędzi, jest długa. Zbrodnia często służyła rozwojowi medycyny, a medycyna czasem pomagała w zbrodni. Przejmująca książka Luke’a Dittricha podejmuje aktualny temat granic, których nauka nie powinna przekraczać, ale nieustannie robi to w imię postępu.

Henry każdego dnia zaczynał życie od nowa. Miał tylko dwadzieścia siedem lat, kiedy odebrano mu pamięć. Poddano go eksperymentalnej terapii, mającej wyleczyć epilepsję. Lekarze wycięli mu część mózgu, w wyniku czego utracił możliwość zapamiętywania i tym samym tożsamość. Przez następne kilkadziesiąt lat był tylko bezwolnym przedmiotem badań. Nawet po śmierci nie zaznał spokoju: sekcja jego mózgu była w 2006 roku transmitowana w sieci, gdzie obejrzało ją ponad 3 miliony widzów. Henry przeszedł do historii jedynie jako „Pacjent H.M.”, nie jako człowiek, a to jemu zawdzięczamy podstawy współczesnej wiedzy o mózgu. Książka Luke’a Dittricha opowiada jego historię i przywraca mu człowieczeństwo.


"Ocalałe" Riley Sager| Data premiery: 14 luty | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 432


Kim jestem?
Każdego dnia myślę, że jestem szczęściarą. W moim związku układa się doskonale, mój blog kulinarny ciągle zyskuje nowych fanów. Żyję z dnia na dzień, skupiając się na przyjemnych chwilach.

Kim byłam?
Celem. Ofiarą. Nazwali mnie Ocalałą, bo przeżyłam masakrę. Tamte wydarzenia kładą się cieniem na moim życiu, mimo że od dziesięciu lat robię wszystko, aby wymazać je z pamięci.

Co się ze mną stanie?
Boję się. Historie z przeszłości powracają, gdy przypominam sobie, że nie jestem jedyną Ocalałą. Takich jak ja było kilka, ale nie wszystkie miały tyle szczęścia. Lisa już nie żyje, a Sam nagle zjawia się u mnie…
Przeszłość właśnie mnie dogoniła i muszę stanąć z nią twarzą w twarz. Czy tym razem też ocaleję?



"Present Perfect t.1" Alison G. Bailey| Data premiery: 22 luty | Wydawnictwo: NieZwykłe | Cena: 38,90 zł | Liczba stron: 450


Amanda Kelly chciała być doskonała. Próbowała kontrolować swoje życie. Zatraciła się w obsesyjnym dążeniu do perfekcji oraz poczuciu własnej bezwartościowości. I tylko jedną rzecz uznawała za doskonałą – więź, która łączyła ją z najlepszym przyjacielem, Noahem.

W życiu bohaterki wszystko toczyło się zgodnie z planem, aż do momentu, kiedy pewnego dnia wstała z łóżka i coś sobie uświadomiła. Kochała Noaha. Nie tylko jako przyjaciela. Nie potrafiła opanować uczuć, które w niej wywoływał. Mógł obdarzyć ją dozgonnym szczęściem, ale przy tym mógł także ją zniszczyć. Był doskonałością, jakiej Amanda od zawsze pragnęła. A jednak nie dopuszczała do siebie myśli o byciu z nim razem.

I w tym właśnie momencie świat Amandy zaczyna się walić. Nieprzewidywane sytuacje przejmują nad nią kontrolę; zmuszają, by zrezygnowała z marzeń. Bohaterka musi się nauczyć, że człowiek nie jest w stanie przejąć kontroli nad sytuacjami, które napotyka na swojej drodze. Może jednak kontrolować, jak na nie zareaguje. Czy zdoła to zrozumieć nim będzie za późno? Czy uda jej się uratować swoją przyjaźń?


I to by było na tyle. Znów dodałam więcej niż 10 premier, ale po co się ograniczać, gdy mamy tyle wspaniałych nowych książek do wyboru. Po prostu nie potrafiłam ich wyrzucić z tej listy. Ale to chyba lepiej, bo jest większa pewność, że znaleźliście coś dla siebie. Dajcie koniecznie znać, które z tych książek przypadły wam do gustu i które z nich chcielibyście przeczytać. Ja "Przełom", "Kredziarza" i "Woła mnie ciemność" już mam i kilka ze wspomnianych wyżej książek dotrze do mnie pewnie w przyszłym tygodniu. Najbardziej nie mogę doczekać się "Biegu do gwiazd", a dlaczego dowiecie się, gdy już do mnie dotrze, wtedy dodam jej recenzję i pokażę wam co takiego wyjątkowego w niej jest ^^

To by było na tyle, czekam na wasze komentarze, chętnie z wami popiszę ^^

Pozdrawiam i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.